środa, 29 września 2010

Sally Hansen Dry Kwik


Sally Hansen Dry Kwik
Wysuszacz do lakieru


Coś dla niecierpliwych...dla tych o zimnej stopie, którzy od razu po pomalowaniu paznokci majchętniej wskoczyliby w ukochane cieplutkie i mięciutkie skarpety. Nie da rady?  A właśnie, że da.... wystarczy kropelka olejku.
Nie mam zielonego pojęcia co w nim jest, ale swym działaniem zadziwił już nie jedną osobę z mego otoczenia...

Mam na koncie zużytych 5 buteleczek :) Jedyny produkt Sally Hansen, któremu jestem wierna od lat. Jest to bezzapachowy, przyjazny dla skóry rąk i "skórek" olejek, przyspieszający wysychanie lakieru do paznokci. Działa na każdym lakierze - bez wyjątku. Wystarczy nałożyć go po kilku sekundach na świeżo pomalowane paznokcie i odczekać  minute. Lakier wysycha w mgnieniu oka - olejek nie wymaga zmywania wodą.  Szybko wysusza nawet kilka warstw lakieru. Lubisz frech? Musisz go mieć :)

Clinique Glow Crazy Blooming Pink



Clinique 
Glow Crazy Blooming Pink

Róż do policzków w zasadzie :) Nie wyobrażam sobie go w innej roli.  Mieszanka zgaszonego, brudnego rózu z dodatkiem czegoś w rodzaju złotej macicy perłowej - funkcjonującej  tutaj  jakby niezależnie od "różu". Na policzku daje efekt "zaróżowienia" z rozświetleniem jednocześnie. Kosmetyk 2 w 1.
 Wydaje się mieć kolor uniwersalny - pasujący do każdego typu urody.

KOLOR: 1 Blooming Pink

POJEMNOŚĆ: 27g


Jest trwały, nie ściera się. Można powiedzieć iż jest w pewnym sensie transparentny, co ułatwia w znacznym stopniu jego aplikację. Daje bardzo delikatny kolor z rozświetleniem do modyfikowania na wersję dzienną i wieczorową. Drobinki nie rzucają się w oczy, a jedynie ładnie rozświetlają.
 Dołączona do opakowania gąbeczka  jest "słodka", ale nie nadaje sie do precyzyjnej aplikacji rózu - za dużo przysłania i sprawia, że róz nie rozprowadza się równomiernie. Jest natomiast  dobra do zabezpieczania zawartości opakowania. 


W mojej opinii jest to jeden z najbardziej udanych kosmetyków Clinique, lecz nadal mało znany i niedoceniany.
Idealny dla początkujących z uwagi na kolor i możliwośc modyfikowania stopnia krycia. 




Maybelline Dream Creamy Foundation


Dream Creamy Foundation
Lekki kremowy podkład przeznaczony do skóry suchej.

Mimo tego iż przeznaczony do skóry suchej, postanowiłam spontanicznie spróbować. Określenie "solid"  i "cream" kojarzy się z czymś rzeczywiście kremowym, gęstym, a wręcz skoncentrowanym. Wywnioskowałam zatem, że będzie krył conajmniej dobrze i sprawdzi się jako gadżet do torebki, do drobnych poprawek w ciągu dnia. Nie lubię gmerać w testerach w sklepie, więc kupiłam w ciemno.
Jestem wierną fanką podkładu Maybelline Smooth Result...w jakiś bliżej niokreślony sposób, wspierany wrażeniem optycznym,  Dream Creamy z jakością Smooth Result mi się skojarzył.



Podkład ma konsystencję "maślaną". Wyciągnij masło z lodówki i przyłóż doń ciepły opuszek palca - masło się topi - to samo wrażenie towarzyszy dotykaniu podkłady Drem Creamy. Co na placu pozostaje, to pigment wymieszany z nieco gęsciejszym niż zwykle żelem silikonowym. Tak też efekt na twarzy pozostaje  transparentny - nie jest to napigmentowana, dobrze kryjąca wszelkie doskonałości "pasta" typu Unifiance Touche Pro. Podkład ten nie kryje, a wyrównuje jedynie koloryt skóry. Osoby, które podobnie jak ja chcą używanym podkładem rozjaśnić piegi, zatuszować drobne zaczerwienienia i pozbyć się na długie godziny zaróżowionego nosa, będą rozczarowane.   
 Producent reklamuje podkład, jako kosmetyk dla skóry suchej. Mazidło ma zawierać 30% kremu nawilżającego...w moim odczuciu to silikony. Niestety podkreśla  też suche skórki na nosie, zbiera się w  drobnych zmarszczkach  i zaskakująco szybko ściera z nosa i kości policzkowych, uwidaczniając  ukrytą pod nim lekko zaczerwienioną skórę :)

Nie wiem co o nim sądzić. Prawdopodobnie powędruje do siostry, która hurtem zużywa DMM. Jeśli ktoś nie przepada za Dream Matte Mousse - Dream Creamy nie będzie lepszą alternatywą. To prawie to samo, z tym, że nie w musie a topiącym się niczym tłuszcz roślinny w kontakcie z ciepłem, lekkim, silikonowym kremie.

Nie czarumy się - podkład nie jest trwały, błyskawicznie szybko się ściera z krytycznych miejsc - wymaga licznych poprawek w ciągu dnia. Jeśli chodzi o efekt matu - bardzo wolno zastyga, wymaga użycia pudru matującego.  Podkład nie daje efektu maski jeśli nałozymy go w bardzo małej ilości, nie oczekując  przy tym efektu krycia.  Chcąc nim coś zakamuflować - maska gwarantowana. Nie uratuje go ani nie utrwali (co w przypadku większości podkładów działa) mieszanka matująca z krzemionką, skrobią i boronem. 
Silikon po prostu ześlizguje się z twarzy, wraz z wszystkim co się na nim ułoży.

Posiadam najjaśniejszy z odcieni 21 NUDE, odpowiadający innym podkładom Maybelline w odcieniu Cameo. 

Gąbeczka OK, brakuje jedynie lusterka.





wtorek, 28 września 2010

Tematyka

Blog poświęcony mazidłom pielęgnacyjnym i upiększającym pod wszelaką postacią:
  • perfumeryjne perełki
  • cuda z półki kolorowej
  • pielęgnacja apteczna i drogeryjna
  • mazidła własnej roboty...oraz inne :)